To był tragiczny weekend w Tatrach. Pod lawinami zginęły dwie osoby, teraz poznaliśmy kulisy tych wydarzeń.
Najpierw ratownicy dostali zawiadomienie z Kotła Gąsienicowego o zejściu lawiny. Na miejsce szybko dotarli ratownicy z Kasprowego Wierchu i Doliny Gąsienicowej oraz z siedziby TOPR, gdyż nie było pewności, czy pod lawiną nie ma więcej ofiar. Poszkodowany został odkopany przez towarzyszy podróży, ale nie dawał już oznak życia.
Pomimo resuscytacji i szybkiego transportu do szpitala nie udało się już przywrócić jego funkcji życiowych.
W trakcie tej akcji do centrali TOPR-u wpłynęła informacja o wypadku w Dolinie Pięciu Stawów Polskich, gdzie w rejonie Niżniego Kostura Liptowskiego pod lawiną znalazło się dwóch skiturowców. Z powodu zapadającej nocy nie udało się już skorzystać ze śmigłowca i ratownicy w to miejsce ruszyli z centrali TOPR – najpierw samochodami, a później nartami.
Na miejscu znajdował się jednak ratownik pełniący dyżur oraz kolejny – będący tam prywatnie i oni także ruszyli na miejsce wypadku. – Po dotarciu na miejsce wypadku okazało się, że jeden z narciarzy po blisko godzinie odkopywania się z lawiny, zlokalizował towarzysza za pomocą detektora i zaczął go samodzielnie odkopywać, jednak ten został wtłoczony z lawiną pod wodę, załamując lód na Czarnym Stawie Polskim i nie dawał oznak życia – czytamy w informacji TOPR-u.
Ratownicy oraz narciarz, który się uratował zaczęli transport poszkodowanego do schroniska, a później dołączyli do nich też ratownicy z centrali, którzy przejęli transport ciała.
Akcja zakończyła się o godzinie 23.
– W obu wypadkach przekroczono akceptowalne ryzyko pomimo posiadania sprzętu lawinowego, a w przypadku wypadku na Uhrociu Kasprowym nawet plecaka lawinowego – apeluje TOPR.
źródło: TOPR
fot. W. Karpiel/TOPR